| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Po roku przerwy Mateusz Mak znów zameldował się w PKO Ekstraklasie, tym razem jako piłkarz Stali Mielec. W meczu z Piastem Gliwice strzelił dwa gole, a Stal wygrała pierwsze spotkanie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym od 24 lat. Sukcesy na boisku zbiegły się z sukcesami w życiu prywatnym. Mak został właśnie ojcem.
Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Wygraliście pierwszy mecz w tym sezonie. Ulga?
Mateusz Mak: – To dobre słowo. Czekaliśmy na tę pierwszą wygraną. Wcześniej byliśmy blisko w meczach z Wisłą Płock czy Cracovią, ale w końcówkach traciliśmy gola i kończyło się remisami. Zwycięstwo nad Piastem jest tym cenniejsze, że odniesione w dość nietypowych okolicznościach. To dobry ładunek pozytywnych emocji, które będą bardzo przydatne w perspektywie następnych meczów.
– No właśnie. W meczu z Piastem pokazaliście sporo jakości. Ale też hart ducha, bo nie załamały was dwie szybko stracone bramki.
– Po takim meczu morale automatycznie idzie w górę. Wygrana nie była fartowna. Odwróciliśmy losy meczu, gdy pewnie większość kibiców już w nas nie wierzyła. Zdołaliśmy jednak odpowiedzieć, a gol na 3:2 padł dodatkowo po bardzo fajnej akcji. Pokazaliśmy, że w tej drużynie jest sporo jakości. Dołożymy jeszcze trochę pracy, zgramy się i będzie jeszcze lepiej. Czas będzie działał na naszą korzyść.
– A ty zagrałeś taki mecz, że znów pojawiły się nagłówki "Big Mak". Ulubione?
– Cieszę się, że wróciły te tytuły i z tych dwóch goli. Bardzo potrzebowałem tych trafień. A cieszą tym bardziej, że pomogły nam w odniesieniu zwycięstwa.
– Podanie Macieja Domańskiego przy twoim pierwszym golu było palce lizać!
– Obie asysty były takie, że szkoda byłoby ich nie wykorzystać. Gdybym nie strzelił, okradłbym kolegów z asyst. Nie miałem innego wyjścia – musiałem postawić tę kropkę nad i.
– Gdzie ten Domański się uchował? 30 lat i dopiero dziesiąty mecz w Ekstraklasie.
– Maciek to bardzo dobry zawodnik, ale jego kariera właśnie tak się ułożyła. Już na wiosnę, jeszcze w pierwszej lidze, pokazał, że ma papiery na dobre granie. Sam się dziwię, że tak mało ma meczów w Ekstraklasie, bo powinien tu trafić już wcześniej. Różne zawirowania sprawiły, że jest inaczej.
– Sam o zawirowaniach wiesz sporo. A teraz czujesz, że forma szczytuje?
– Kamień spadł mi z serca, gdy strzeliłem gola w meczu z Lechią. Wcześniej miałem dobre mecze, ale brakowało mi liczb. W pierwszej lidze nie miałem z tym problemu i chciałem przenieść to na Ekstraklasę. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Goli będę szukał w każdym kolejny meczu, ale najważniejsze byśmy pokazywali się z dobrej strony jako cały zespół.
– Nie wiem, czy nie powinienem zacząć od gratulacji dotyczących sukcesu na niwie prywatnej.
– No tak, trzy tygodnie temu urodziła mi się córka, to moja największa duma i moje nowe życie. Cieszę się, że po trzecim golu przypomniało mi się, by zrobić kołyskę. Miałbym problemy w domu. Na szczęście opamiętałem się w porę.
– Z bratem bawiliście się w wujków. Pewnie szybko wejdziesz w rolę taty?
– Trzeba się szybko odnaleźć, nie ma czasu na naukę. Każdy dzień to nowe doświadczenie, ale jest mi z tym bardzo dobrze. Na boisku też wszystko jest w porządku. Jest zdrowie, więc jestem z tego powodu bardzo zadowolony.
– Jesteś tatą o stalowych nerwach? Byłeś przy porodzie?
– Niestety, nie mogłem być przy porodzie z powodu panujących obecnie obostrzeń. Moja narzeczona rodziła w takim szpitalu, że mogłem tylko przywieźć i odebrać.
– A jak się odnajdujesz w obostrzeniach obowiązujących w Ekstraklasie? Uważasz, że są na wyrost czy idealnie skrojone?
– Są pewne sytuacje, w których to się gryzie. Wywiady po meczach są robione na bezpieczny dystans, a potem tego dystansu już nie ma i mamy ze sobą normalny kontakt. Rozumiem jednak decyzje władz ligi, które starają się, by ten wirus nie doprowadził do przerwania ligi. Fajnie, że udało nam się dograć poprzedni sezon. Teraz widzimy co się dzieje choćby w Pogoni Szczecin. Podejrzewam, że pojawią się nowe obostrzenia i będziemy musieli jeszcze bardziej się pilnować. Testów też pewnie będzie jeszcze więcej. To one mają być kluczem. Pozwolą szybciej wyłapywać koronawirusa. To ważne, by wszystkim nam zależy, by dograć ligę do końca.
– Jeżdżąc po stadionach czujecie, że wszędzie wciąż podchodzi się do sprawy poważnie?
– Nasz fizjoterapeuta sprawdza nam temperaturę przed każdym meczem, a także wtedy, gdy wsiadamy do autokaru. Regularnie wypełniamy też ankietę na temat stanu zdrowia. Musimy bardziej uważać, bo jedna nieodpowiedzialna osoba może to wszystko utrudnić. U nas w Stali na razie nie było żadnego przypadku i oby tak pozostało.
– Teraz przed wami mecz z Podbeskidziem, które jeszcze w tym sezonie nie wygrało.
– Bardzo chcielibyśmy pójść za ciosem i wygrać drugie spotkanie z rzędu. Z Podbeskidziem niemal do końca poprzedniego sezonu walczyliśmy o awans do Ekstraklasy. W tym sezonie stracili już 16 goli, ale my też nie ustrzegliśmy się błędów. Musimy je eliminować, by odnosić kolejne zwycięstwa.
– W waszym meczu z Piastem zagrali dwaj bracia, a Mateusz w starciu z Michałem doznał urazu. Oczywiście nie było tam żadnej złośliwości. Wy z bratem mieliście kiedyś takie zdarzenie.
– Nigdy nie mieliśmy takiej sytuacji. Najważniejsze jest to, że Matiemu nic poważnego się nie stało. Jest duża szansa, że będzie do dyspozycji trenera przed meczem z Podbeskidziem. W meczu z nami Michał Żyro strzelił gola, a Mati wygrał mecz. Obaj mają więc pewne powody do zadowolenia, choć Michał – mimo tego gola – trochę mniej.
– A co u twojego brata Michała? Całkowicie przepadł w Wiśle Kraków.
– Na dziś sytuacja tak wygląda, że trener stawia na innych piłkarzy. Michał jest zdrowy, trenuje i czeka na szansę. Nic więcej nie mogę powiedzieć.
– Ciśniesz mu, że nie gra czy jednak oszczędzasz?
– Nie cisnę. Sam byłem w podobnej sytuacji i wiem, że trzeba sobie z tym poradzić. Jestem pewien, że Michał da radę i prędzej czy później wróci do składu.
– Wróciłeś do Ekstraklasy po rocznej przerwie. Coś się zmieniło? Jakieś przemyślenia?
– Uważam, że z każdym rokiem poziom się polepsza i teraz przekonujemy się o tym także my. Różnica między I ligą a Ekstraklasą jest spora. Udowadnia to choćby Lech, który potrafi wygrać z Apollonem na wyjeździe 5:0. Poziom idzie w górę, a my będziemy chcieli się jak najlepiej w tym odnaleźć.
– Mecz z Cracovią długo siedział w głowie? Gola na 1:1 straciliście w 11. doliczonej minucie.
– Zaraz po meczu była duża złość, bo straciliśmy dwa punkty. Ekstraklasa za błędy karze cię bezwzględnie. Na szczęście wyciągnęliśmy z tej sytuacji wnioski i staramy się być lepsi.
16:00
Bruk-Bet Termalica
18:30
Cracovia
12:45
KGHM Zagłębie Lubin
15:30
Korona Kielce
18:15
Raków Częstochowa
12:45
Lechia Gdańsk
15:30
Arka Gdynia
18:15
Piast Gliwice
17:00
Pogoń Szczecin
16:00
Radomiak Radom